Nawigacja

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Rynek dla prądu

Z Markiem Woszczykiem, prezesem Urzędu Regulacji Energetyki rozmawiał Rafał Pisera; Wprost, 28.03.2011 r.

ZANIM W PEŁNI UWOLNIMY RYNEK PRĄDU, MUSZĄ ZOSTAĆ WDROŻONE ROZWIĄZANIA CHRONIĄCE NAJBIEDNIEJSZYCH ODBIORCÓW I UREGULOWANA SPRZEDAŻ AWARYJNA NA WYPADEK NP. BANKRUCTWA SPRZEDAWCY - MÓWI PREZES URE MAREK WOSZCZYK.

RAFAŁ PISERA: Pana poprzednik twierdził, że rynek dostaw energii jest w Polsce nadmiernie skoncentrowany. Czy dzięki mniejszej koncentracji energia drożałaby wolniej?

PREZES URE MAREK WOSZCZYK: Gdybyśmy mieli na rynku energii większą konkurencję, to presja na obniżkę kosztów byłaby wyższa. Jakkolwiek zatem dziś cena energii w Polsce jest w coraz większym stopniu obiektywizowana przez mechanizm rynkowy- głównie dzięki obowiązkowi publicznej sprzedaży części energii produkowanej przez wytwórców - to jednak odzwierciedla ona strukturę rynku z jej niedoskonałościami.

Czy jest pan przeciwnikiem dalszej koncentracji w wyniku przejęcia Energi przez PGE?

Rozstrzyganie o dopuszczalności tej konkretnej transakcji, jak zresztą każdej innej transakcji kapitałowej na rynku energii, leży poza kompetencjami prezesa URE.

Czy wobec tej zbyt wysokiej koncentracji dostawców jest jakiś sposób na zwiększenie efektywności rynku i powstrzymanie wzrostu cen?

Prostym remedium na wysokie rachunki jest możliwość zmiany sprzedawcy energii elektrycznej. Prowadzimy kampanię, która ma zwiększyć świadomość odbiorców w tym zakresie. Im większa ich rynkowa aktywność, tym większa presja na ograniczenie kosztów przez sektor. W zeszłym roku, po trzech latach od wprowadzenia takiej możliwości, sprzedawcę energii zmieniło prawie 9 tys. odbiorców. To cztery razy więcej niż na koniec 2009 r., jednak niewiele jak na prawie 16 mln odbiorców energii elektrycznej. W mniejszej od nas Irlandii od początku 2009 r. sprzedawcę zmieniło prawie milion odbiorców. Jeszcze gorzej jest w wypadku gospodarstw domowych - na 14 mln sprzedawcę prądu do końca ub.r. zmieniło niespełna 1,3 tys. Ceny sprzedawców są bardzo zbliżone - taryfy kontroluje przecież URE.

Kiedy można się spodziewać pełnego uwolnienia rynku?

Mnie bardziej od daty interesują warunki,w jakich to może nastąpić. Pozostały do spełnienia co najmniej trzy: wdrożenie rozwiązań chroniących odbiorców najbiedniejszych, uregulowanie tzw. sprzedaży awaryjnej, by odbiorca nie został bez prądu,gdy np. sprzedawca zbankrutuje, i warunek trzeci - rozwiązanie sprawy rozliczeń, by odbiorca nadal otrzymywał jedną fakturę za energię i jej dostawę.

Da się uwolnić rynek dla odbiorców indywidualnych od początku 2012 r.?

Uwolnienie trzeba przeprowadzić w sposób maksymalnie odpowiedzialny. Kiedy warunki, o których mówiłem, zostaną spełnione, będziemy musieli jeszcze sprawdzić, czy przyjęte rozwiązania funkcjonują poprawnie i dają odbiorcom gwarancję należytej ochrony. Dopiero wtedy może zapaść decyzja o całkowitym uwolnieniu rynku. Zakładam, że termin uwolnienia będzie zakomunikowany z co najmniej półrocznym wyprzedzeniem. Nikt taką decyzją nie może być zaskakiwany.

Nie do końca wiadomo, kiedy zostanie uwolniony rynek energii dla odbiorców detalicznych. Na ile to może powstrzymywać firmy od inwestycji?

Gospodarstwa domowe przynoszą sektorowi tylko ok. jednej czwartej przychodów. Dlatego nie sądzę, by miało to wpływ na decyzje inwestycyjne. Zwłaszcza jeśli popatrzy się na bardzo przyzwoite wyniki finansowe firm energetycznych. Moim zdaniem przyczyn należy szukać gdzie indziej. Do niedawna trudno było mówić o przejrzystości cen na rynku energii. Jeszcze w roku 2010 większością energii handlowano pomiędzy podmiotami wewnątrz tej samej grupy kapitałowej. Nikt nie wiedział, jakie do końca mechanizmy wpływają na poziom cen, więc potencjalny inwestor nie mógł przewidzieć, jak będą się kształtowały w przyszłości.
Dziś mamy obowiązek publicznej sprzedaży energii. Są giełdy, platformy obrotu. Każdy może sprzedać i kupić energię na przejrzystych zasadach. Dzięki temu mogą zacząć poprawnie działać siły popytu i podaży, które regulują cenę. Poza tym powoli przestajemy być rynkiem wyłącznie lokalnym. Mam tu na myśli udostępnienie możliwości handlu energią z rynkiem skandynawskim poprzez podmorskie połączenie elektroenergetyczne Polska - Szwecja. Połączeń międzysystemowych powinno przybywać. Do 2015 r. może powstać trzecie takie połączenie z Niemcami. W ślad za tym ceny u nas będą się zapewne wyrównywały z cenami w Europie.

Czy to wystarczy, by sfinansować inwestycje niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego?

Trudno tu o dobre prognozy. Obraz, który wyłania się z ostatnich informacji od producentów i dystrybutorów energii, nie jest jednoznaczny. Co prawda jeśli ich ambitne plany zostaną zrealizowane, to energii na pewno nie zabraknie, jednak ciągle nie jest rozwiązany problem hamujących inwestycje barier prawnych. Pilnie potrzebujemy ustawy o korytarzach przesyłowych i ułatwiającego inwestycje pakietu regulacji. Jest też problem finansowania. Można sobie wymyślać dowolne inwestycje, ale trzeba jeszcze za nie zapłacić. Dlatego wiele z tych projektów z pewnością pozostanie w sferze planów. W scenariuszu naszym zdaniem najbardziej prawdopodobnym sytuacja nie wygląda komfortowo, ale przez najbliższych kilka lat wciąż jeszcze jesteśmy bezpieczni.

Data publikacji : 01.04.2011

Opcje strony

do góry