„Czy tej zimy grozi nam kryzys energetyczny…” – pismo Prezesa URE do uczestników konferencji EUROPOWER 2006
Warszawa, 5 października 2006 r. | |
PREZES | |
URZĘDU REGULACJI ENERGETYKI | |
Do uczestników Konferencji
EUROPOWER 2006
W ramach panelowej dyskusji, poświęconej stanowi i perspektywom sektora elektroenergetycznego, poniżej przedstawiam próbę syntetycznej odpowiedzi na nurtujące niektórych z nas pytanie:
czy tej zimy grozi nam kryzys energetyczny, a jeżeli tak, to dlaczego?
Na kanwie wydarzeń, jakie miały miejsce w systemie elektroenergetycznym latem tego roku, niektórzy przedstawiciele Ministra Gospodarki w publicznych wypowiedziach prezentują pogląd, że Polska stanęła w przededniu załamania systemu elektroenergetycznego (black’outu), spowodowanego deficytem mocy zainstalowanej, że bez podjęcia radykalnych działań zapobiegawczych już tej zimy grozi nam powrót do rotacyjnych ograniczeń dla odbiorców, wdrażanych w postaci stopni zasilania. Wizję taką zdają się potwierdzać nieformalne sygnały napływające z sektora. Rzecz jest o tyle zastanawiająca, że analiza techniczna problemów zaobserwowanych latem nie daje żadnej podstawy do ekstrapolowania takich wniosków na warunki zimowe, kiedy to nie występuje żadna z obiektywnych przyczyn letniego zamieszania.
Zasadne staje się więc pytanie: o co chodzi? Czy mamy do czynienia z błędem diagnozy? Czy może fałszywie przedstawiana jest argumentacja uzasadniająca przewidywany rozwój wydarzeń?
Bilans mocy dla kolejnych dni stycznia 2006 r., przedstawiony przez PSE-Operator, jednoznacznie wskazuje, że także zimą 2007 r. nie może być mowy o deficycie mocy osiągalnej, nie powinien więc też wystąpić deficyt mocy dyspozycyjnej – bolączka lipca br. Odpowiedź na pierwsze pytanie wydaje się więc jasna:
deficyt mocy osiągalnej nie może być przyczyną black’outu tej zimy.
Ale w takim razie, jeżeli doszłoby do black’outu (odrzucając przyczyny takie jak katastrofa lub błąd Operatora), to trudno byłoby powstrzymać się przed wnioskiem, że byłby to wynik działania na zasadzie: „po nas potop”, mającego za cel wymuszenie na otoczeniu (zarówno prawno-regulacyjnym jak i na odbiorcach) akceptacji radykalnej zmiany polityki energetycznej, w tym polityki cenowej. Black’out, niezależnie od przyczyn zaistnienia, niesie tak poważne konsekwencje, zarówno dla podmiotów gospodarczych jak i poszczególnych osób fizycznych, że obywatelskim obowiązkiem jest przeciwstawienie się realizacji takiego scenariusza – nawet wówczas, gdy rozważany jest jedynie w kategoriach opcji, opartej na bardzo słabo rozpoznanych przesłankach.
Wydawać się może, iż w tym przypadku zastosowanie ma stare porzekadło, że kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Nie jest tajemnicą wiek i kondycja znacznej części jednostek wytwórczych, ale także sieci (zwłaszcza dystrybucyjnej). Nie jest także tajemnicą dynamika wymagań ekologicznych, jakie w kolejnych latach zostały i zostaną postawione przed tymi jednostkami. Rozwijająca się po okresie stagnacji gospodarka systematycznie zwiększa zapotrzebowanie na energię, ale także zwiększa wymagania odnośnie jakości zasilania (odbiory są coraz bardziej wrażliwe na przerwy zasilania i zapady napięcia). Co więcej, zmiany klimatyczne stymulują wzrost wykorzystania urządzeń klimatyzacyjnych, generujących specyficzne wymagania wobec systemu elektroenergetycznego. Wszystkie te, przykładowo wymienione, okoliczności dają się sprowadzić do wspólnego mianownika, jakim jest potrzeba sfinansowania nowych inwestycji: w jednostki wytwórcze, uzupełnienia sieci przesyłowej oraz sieć rozdzielczą (w szczególności odtworzenie sieci na terenach wiejskich). Jak wiadomo, w warunkach gospodarki rynkowej finansowanie inwestycji realizowane jest poprzez cenę energii i świadczonych usług sieciowych.
Potrzeba zapewnienia dopływu do sektora środków finansowych umożliwiających uzasadnioną restytucję i rozbudowę majątku wytwórczego oraz sieci pozostaje poza jakąkolwiek dyskusją. Co do zasady. Musi to znaleźć odzwierciedlenie w odpowiednio rosnącym poziomie cen energii i opłat sieciowych. Problem w tym, że z jednej strony pozostaje coraz mniej czasu na podjęcie stosownych decyzji, z drugiej zaś wcale nie jest tak oczywiste, jak to próbują przedstawiać niektórzy działacze, że problem sprowadzić można (należy!) do rozbudowy mocy wytwórczych w dotychczasowym scentralizowanym kształcie. Najlepiej finansowanej w formie nowego „pokolenia” kontraktów długoterminowych. Clou problemu jest więc zapewnienie takich warunków, by nieunikniony wzrost cen utrzymać w uzasadnionych granicach, a przychody przez ten wzrost zapewnione spożytkować na inwestycje w optymalnym zakresie. Złą ilustracją problemu, wręcz przestrogą, powinna być sytuacja zaistniała w wyniku realizacji obecnie obowiązujących kontraktów długoterminowych, których beneficjenci aktualnie realizują ceny o 25 – 30 zł/MWh przekraczające cenę NEW ENTRY, a pomimo to mają problemy z dopięciem finansowania nowych inwestycji.
W tym miejscu podkreślenia wymaga, że kwestią kluczową dla możliwie bezwstrząsowej realizacji programu rozwoju sektora elektroenergetycznego jest racjonalna rynkowa wycena dobra jakim jest dla odbiorców końcowych energia elektryczna. Dotychczas jako narzędzie realizacji tego celu postrzegano wdrożenie zasady TPA (odbiorca wybiera tańszego dostawcę, ograniczając popyt na energię z droższych źródeł). Zasada teoretycznie prosta, ale w praktyce nieskuteczna, nie tylko ze względu na formalne bariery stawiane przed odbiorcami aktywnymi, także dlatego, że „globalny” popyt na energię w praktyce jest sztywny ze względu na brak transmisji sygnałów z rynku hurtowego na poziom detaliczny i na konieczność wykorzystywania także drogich źródeł ze względu na ograniczenia sieciowe. Obserwowany w ostatnich latach dynamiczny rozwój technik telekomunikacji i telemetrii umożliwia, relatywnie niskim kosztem, wdrożyć do praktyki rozwiązanie, które pozwoli każdemu odbiorcy (także temu najdrobniejszemu) na dynamiczne reagowanie na aktualny poziom ceny energii na rynku hurtowym. Wdrożenie tego rozwiązania, harmonizującego rynki hurtowy i detaliczny, zapewniłoby jednocześnie realizację dwóch celów: byłoby formą ochrony odbiorców najsłabszych przed ponoszeniem kosztów niewspółmiernych do ich możliwości – pod warunkiem ograniczenia do tych możliwości poziomu wykorzystania energii, a jednocześnie – poprzez ujawnienie faktycznej bariery popytu – zapewniłoby naturalną ochronę całego rynku przed destabilizacją, zarówno techniczną jak i finansową. Wydaje się, że realizacja tego warunku pozwoliłaby na uwolnienie cen energii bez ryzyka oscylacyjnego dochodzenia do poziomu równowagi, bardzo ryzykownego z powodów ogólnogospodarczych i społecznych.
Drugim problemem wymagającym pilnego rozwiązania w sposób odmienny od podejścia „tradycjonalnego” jest konfiguracja przestrzenna i technologiczna jednostek wytwórczych, jakie muszą powstać. Problemy z rozpływem mocy, w tym mocy biernej, jakie wystąpiły latem tego roku, dobitnie wskazują na deficyt mocy zainstalowanych w obszarze Polski północnowschodniej, restytucja bloków zlokalizowanych na Śląsku tego problemu nie pozwoli rozwiązać. Okazuje się, że w rachunku ekonomicznym planowanych inwestycji niezbędne jest uwzględnienie nowych przesłanek, a nie tylko korzyści, jakie wynikają z istnienia infrastruktury w lokalizacjach dotychczasowych. Kolejnym problemem z tym związanym jest potrzeba rozstrzygnięcia skali jednostkowej inwestycji, także uwzględniającej czynniki sieciowe oraz różne nośniki energii pierwotnej i technologie wytwarzania energii elektrycznej i ciepła. Reasumując, do przeprowadzenia właściwego rachunku inwestycyjnego konieczna jest uprzednia nowelizacja zasad rynku energii i odejście od założenia „miedzianej płyty” − tak, by ekonomika poszczególnych projektów inwestycyjnych w wytwarzanie uwzględniała konsekwencje wynikające z konkretnej lokalizacji.
Kolejnym ważnym polem rozważań jest potrzeba wdrożenia (także wymagająca odpowiednich inwestycji) technik e-zarządzania siecią (zarówno zamkniętą jak i promieniową częścią sieci dystrybucyjnej) oraz popytem po stronie odbiorców.
Wreszcie ostatnim, choć nie najmniej ważnym ogniwem całego, jak widać, łańcucha zagadnień jest aktywizacja przedsięwzięć na rzecz efektywnego wykorzystania energii. Ograniczenie zużycia energii elektrycznej o 1 MWh jest bowiem równoważne ograniczeniu emisji do atmosfery ekwiwalentu niemal 4 MWh w produktach spalania. Zbliżenie poziomu efektywności wykorzystania energii do standardu europejskiego jest więc niezwykle skutecznym, a niedocenianym sposobem sprostania wymaganiom ekologicznym stawianym przed sektorem elektroenergetycznym – nie tylko w aspekcie zbilansowania mocy.
Reasumując, należy podkreślić, że ewentualna realizacja „czarnego scenariusza” w postaci black’outu wywołanego względami subiektywnymi (ekonomicznymi), poza bezpośrednim kosztem, jaki by to spowodowało, prawdopodobnie przesądziłaby o przyjęciu – w trybie awaryjnym – profilu inwestowania dalekiego od optymalnego, który w kolejnych latach stałby się źródłem nowej fali kosztów osieroconych, degradujących gospodarkę i pauperyzujących społeczeństwo. Pozostaje wierzyć, że czynniki odpowiedzialne za życie gospodarcze, świadome tych następstw, skutecznie się przeciwstawią takiemu rozwojowi wydarzeń.
Z upoważnienia | |
Tomasz Kowalak | |
/-/ | |
p.o. Dyrektor Departamentu Taryf URE |